Przedstawiamy Wam kolejną rozmowę z cyklu „Kto za tym stoi”, w której macie okazję dowiedzieć się więcej o twórczyniach i twórcach związanych z Ekometą.
Dziś poznacie Agę, właścicielkę Kroi się.

Opisz krótko swoją działalność.
Jednoosobowa przetwórnia rzeczy, które już są. Na samym początku miały być to jedynie akcesoria, ale świat ma o wiele więcej tekstyliów do przetworzenia.
Tworzę kolorową modę, której nie ma na witrynie w Zarze ani żadnej innej i nie ma nikt inny, bo każda sztuka jest tylko jedna, której już nie powtórzę, choć zdarza się, że ktoś bardzo by chciał.
Jak się zaczęła Twoja przygoda z własną marką?
Od wyproszenia maszyny do szycia na jedną z gwiazdek, choć tata wcale nie chciał mi jej kupić. Ciągle powtarzał, że po co, skoro będzie stała i… miał rację. W pudle zostawiłam ją na dobry rok na pewno, a potem ją włączyłam.
Uszyłam pierwszą, bardzo koślawą torbę z dżinsów (choć byłam z niej taka dumna!), ale kolejna dżinsowa była już bardzo dopracowana. I z ulubionych spodni Lee po tacie, którego w pewnym momencie zabrakło. Wtedy pomyślałam, że mogę go mieć przy sobie w inny sposób niż zdjęcie w portfelu i tak z ubraniami połączyła mnie ogromna więź sentymentalna.
Dla mnie to coś więcej niż zwykła bluzka czy garsonka – każda z nich ma swoją historię, której można się tylko domyślać. I z każdej można wyczarować coś naprawdę pięknego.


Czym jest dla Ciebie less/zero waste?
To wykorzystywanie tego, co już jest (odnosząc się do swojej „tekstylnej” działki). Nie rozdrabniam się na „zakazywanie” poliestru i „wielbienie” bawełny. Studiowałam włókiennictwo i wiem, że każde z włókien ma inną funkcję, jest potrzebne i bawełna tez ma swoje za uszami.
Dlatego uważam, że obracanie po prostu tym, co już wyprodukowane, to najfajniejszy sposób na ograniczanie odpadów. Po prostu używanie do samego końca, zamiast nakręcania na produkcję i sprzedaż nowych rzeczy, bo naprawdę mamy wystarczająco.
Umiar i dbałość o to, co jest, bez nadmiaru. Sama próbuję wykorzystać skrawki nawet te najmniejsze, które normalnie byłyby odpadem produkcyjnym. Ale to wymaga dużo czasu i cierpliwości – jak układanie puzzli z 1000 elementów.
Tworzę oryginalne patchworki i wplatam takie części w swoją twórczość, choć wiem, że nie każdy tak ma i nie każdy musi. O wiele szybciej i prościej jest uszyć coś z dużego kawałka materiału niż znaleźć wykorzystanie dla tych najmniejszych.
Ale chyba też nie możemy się wpędzać w przetwarzanie do ostatniej nitki. Wiem, co mówię, bo kiedyś miałam potworne wyrzuty sumienia, że wyrzucam część tych najmniejszych kawałków. A nie tędy droga.
Używajmy mniej, dbajmy bardziej i wykorzystujmy do końca. Naprawiajmy (jeśli to możliwe), przekazujmy dalej, jeśli już nie potrzebujemy. Wybierajmy w pierwszej kolejności drugi obieg, a w ostateczności pierwszy.
Wiem, że łatwiej jest nie raz kupić coś nowego niż naprawić, ale chyba staliśmy się (za) bardzo wygodni. Chcemy wszystko na już i na teraz, bo świat pędzi, nie myślimy o skutkach, nie chcemy na nic czekać. A szkoda.


Co najbardziej lubisz w pracy ze swoją marką?
Wolność. To, że nie ograniczam się w tworzeniu. Jeśli chcę frędzle, robię frędzle. Jeśli przyjdzie mi do głowy inny pomysł – realizuję go.
Farbuję koszule na wszystkie kolory tęczy, wycinam nerki z zasłon, które znajdę w pobliskim lumpeksie u Pani Bożenki. Wie, że jak już jestem, to wezmę sporo (bo pościele i zasłony potrafią dużo ważyć), ale traktuję to jako nasze lokalne wsparcie, odpłaca mi się zawsze wspaniałym uśmiechem. I pewną niespodziankę, bo nigdy nie wiem, na co akurat trafię.
Uwielbiam opowiedziane historie ludzi, którzy czasem wysyłają mi niechciane już swoje rzeczy. Uwielbiam to, jak sama tworzę opowieść przy kolejnych przeróbkach – w październiku zrobiłam Jesienny Romans, wykorzystując serwetki robione na szydełku przez babcię mojej znajomej, a teraz planuję koszule ciemne, jak noc listopadowa.
Naprawdę widzę, ile fantastycznych rzeczy może powstać z tego, co już jest i to mnie bardzo nakręca do działania. I jeszcze to, że dostaję od ludzi największe wsparcie, którego zawsze mi brakowało. Wzruszam się za każdym razem i jestem za to bardzo wdzięczna, bo czasem mam wrażenie, że wszyscy wokół wierzą we mnie bardziej niż ja sama.
Poznajmy się lepiej! Co lubisz robić poza prowadzeniem firmy?
Pisać. Uwielbiam opowiadać historie, robić notatki w pamiętniku i tworzyć blogowe wpisy.
Uwielbiam wstawać wcześnie rano, biegać zanim obudzi się miasto i parzyć kawę w prostym, przelewowym ekspresie Zelmer.
Uwielbiam słuchać podcastów, dowiadywać się różnych rzeczy od ludzi mądrzejszych ode mnie i chłonąć ich doświadczenia.
I na pewno uwielbiałabym piec szarlotkę, ale nie mam piekarnika 🙁

Dziękujemy Aga za rozmowę i piękne zdjęcia!